DW: Wideo dnia
- Zobacz film Rosyjska agresja na Ukrainę spowodowała, że o swoje bezpieczeństwo drżą dziś kraje bałtyckie. Gdyby nie samoloty NATO, byłyby one praktycznie bezbronne. Od 2004 r. nieba nad Litwą, Łotwą i Estonią strzegą maszyny z różnych państw Sojuszu. Od stycznia br. cały region regularnie patrolują 4 włoskie i 4 polskie myśliwce. Ich zadaniem jest wychwycenie samolotów naruszających przestrzeń powietrzną państw należących do Paktu Północnoatlantyckiego. Od początku kryzysu ukraińskiego liczba takich incydentów wzrosła czterokrotnie. Tylko w 2014 r. zanotowano ich... aż 150! - Moment spotkania z rosyjskim samolotem jest ekscytujący - przyznaje pilot jednostki polskiej NATO stacjonującej w mieście Szawle na Litwie, Łukasz Wojcieszko. - Można zobaczyć, jak się zachowują te samoloty, i w jakie systemy broni są wyposażone. To okazja do nauki. Od czasu aneksji Krymu Litwini znów obawiają się, że Rosja - tak jak kiedyś - może zająć ich terytorium. Słabą litewską armię martwią manewry rosyjskich samolotów bojowych w strefie przygranicznej nad Bałtykiem. To dlatego rząd w Wilnie ponownie wprowadził powszechny pobór do wojska. Ćwierć wieku po oderwaniu się od ZSRR, Litwa jest zdeterminowana, by bronić swojej niepodległości i przynależności do świata Zachodu.
- Zobacz film Błękitne paryskie niebo nastrajało niegdyś romantycznie. Ale to już przeszłość. Zanieczyszczenie powietrza w mieście zakochanych 30-krotnie przewyższa dopuszczalne normy. Władze biją na alarm – i od pewnego czasu regularnie prowadzą kontrole pojazdów, które stanowią poważne zagrożenie dla ludzkiego zdrowia. Codziennie ulicami Paryża przejeżdża lub stoi w korkach około 5,5 miliona aut! W tej sytuacji pani burmistrz chce sięgnąć po radykalne środki i zabronić wjazdu do śródmieścia samochodom z silnikiem Diesla, a także zreformować system miejskiego transportu. U Pierre’a, który obecnie mieszka na obrzeżach francuskiej stolicy, zanieczyszczenie powietrza w Paryżu wywołało przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, dającą objawy podobne do dolegliwości występujących u nałogowych palaczy. By sobie pomóc, mężczyzna wykonuje codzienne czynności w specjalnej masce, chociaż wie, że skuteczność tego środka jest znikoma. Nic dziwnego, że – podobnie jak 80 procent paryżan – popiera wszystkie, nawet najbardziej ekstremalne pomysły na walkę ze smogiem.
- Zobacz film Na Białorusi od 1991 roku skazano na karę śmierci aż 300 osób, a rodziny ofiar nie wiedzą, gdzie ciała zostały pochowane. W marcu 2012 roku rozstrzelany został 26-letni Władysław Kowaliow, skazany za rzekomy udział w zamachu w metrze w białoruskim Mińsku. Jego matka Luba Kowaliowa wciąż nie może się z tym pogodzić. – To był taki ładny, taki mądry, dobry chłopak - szlocha. Obrońcy praw człowieka uważają, że proces Władysława Kowaliowa i jego kolegi był pokazowy, a przyznanie się do winy zostało na nich wymuszone. Mężczyźni zostali skazani na karę śmierci. Luba Kowaliowa jest pewna, że jej syn padł ofiarą morderstwa sadowego na polecenie białoruskiego dyktatora. Matkom skazańców pomaga grupa „Wiosna”, walcząca o prawa człowieka na Białorusi. – Domagamy się zniesienia kary śmierci. W każdym kraju, w którym została wprowadzona, może dochodzić do błędów, a każdy błąd może mieć tragiczne skutki –mówi Andriej Poluba z organizacji „Wiosna”. Niestety walka z reżimem jest bardzo trudna. Aleksander Łukaszenko uważa, że kara śmieci jest niezbędna w walce z przestępczością. Dużo na ten temat wie Oleg Ałkajew, który przez 5 lat był szefem plutonu egzekucyjnego na Białorusi. Za jego kadencji rozstrzelano ponad 130 skazanych. Teraz mieszka w Berlinie. – Łukaszenko nikogo jeszcze nie ułaskawił, ale w przypadku syna Kowaliowej mógł, ponieważ był skazany jedynie za współudział – mówi Oleg Ałkajew.
- Zobacz film Rocznie ponad 3 miliony turystów odwiedza w Barcelonie plac, na którym stoi słynna katedra Sagrada Familia. Dla przyjezdnych to z pewnością wielka atrakcja, ale dla mieszkańców powód do troski i ubolewań. - Kiedyś była to spokojna dzielnica, po placu można było spacerować, a teraz ten hałas i nieustanny ruch... - wzdycha Francisco. Wtóruje mu jego znajomy, Fernando: - Plac zamienił się w wesołe miasteczko! Krążą po nim nie tylko turyści, ale też kanciarze i złodzieje. Mieszkańcy okolic Placu Świętej Rodziny powołali do życia specjalną organizację, której celem statutowym jest walka o zachowanie pierwotnego charakteru tego miejsca. Członkowie stowarzyszenia ubolewają nad tym, że małe piekarnie i sklepy rybne zostały wyparte przez sklepy z pamiątkami i bary. Ich zdaniem odbija się to niekorzystnie na atmosferze dzielnicy. Działaniom tym są przychylne miejskie władze, które twierdzą, iż chcą zapobiec zanikaniu tradycyjnego drobnego handlu spożywczego. Ale mieszkańcy nie ufają urzędnikom. Już dotarły do nich wieści, że w niedalekiej przyszłości będą musieli wyprowadzić się ze swoich domów. Zostaną one bowiem wyburzone w związku z rozbudową kompleksu katedralnego. - Stracimy wszystko, co zbudowaliśmy przez kilkadziesiąt lat swojego życia - mówią z goryczą.
- Zobacz film Despota w przebraniu demokraty - tak odbierany jest Władimir Putin na Zachodzie. Ale w Rosji wielu ludzi darzy go wielką sympatią. Problemu z Putinem nie mają także rosyjscy oligarchowie, cieszący się szczególnymi przywilejami. Jednym z nich jest Uzbek Maks Ibragimow, przez rosyjską prasę okrzyknięty „królem kanap”. To potentat na rynku meblowym i jeden z najbogatszych ludzi w Rosji. Ibragimow ma u Władimira Putina specjalne względy. Dzięki specjalnemu pozwoleniu od prezydenta, jego firma zbudowała dla katedry w Kaliningradzie kopię zabytkowych organów. W rewanżu oligarcha przekazał pokaźną sumę na odbudowę kościelnej biblioteki, w której niegdyś przez kilkadziesiąt lat pracował Immanuel Kant. Fabrykant wyposażył też rządowe samoloty, którymi Putin podróżuje po Rosji. Pytany o wojnę na Ukrainie, odpowiada, że doniesienia z frontu to propaganda. Nie jest też za zwiększaniem swobód demokratycznych w kraju. Uzbecki bogacz mieszka w centrum Kaliningradu, w pałacyku przypominającym budowle z „Księgi tysiąca i jednej nocy”. Najważniejsze osoby w jego życiu to żona i dwójka dzieci. Sen z powiek spędza jednak Maksowi możliwe zaostrzenie kryzysu ukraińskiego. – Wszędzie zapanował chaos. Jeśli coś podobnego wydarzy się u nas, to my, bogaci, będziemy pierwszymi ofiarami. Staniemy się żywymi tarczami strzelniczymi – mówi oligarcha. Dla rosyjskich bogaczy Władimir Putin jest kimś więcej niż politycznym przywódcą. To ich dobroczyńca i protektor, gwarantujący bezpieczeństwo ich fortun. Nic dziwnego, że oligarchowie stoją za nim murem...
- Zobacz film Uchodźcy z Afryki koczują we francuskim Calais w nieludzkich warunkach. Zdani są często na zwykłą ludzką życzliwość. Nie mają prądu i nie mogą nawet naładować telefonów komórkowych, żeby skontaktować się z rodziną. Z pomocą przyszła im niezwykła kobieta, zwana przez niektórych „aniołem”. Brigitte Lips zamieniła swój dom w stację elektroenergetyczną, gdzie hurtowo ładuje telefony komórkowe uchodźców. Mieszkanka Calais nie wypuszcza też swoich gości bez kawałka ciasta i życzliwego słowa. Niestety, działalność Brigitte – która podkreśla, że jako katoliczka z radością niesie pomoc potrzebującym bliźnim – nie wszystkim się podoba. Sąsiedzi patrzą krzywym okiem na jej poczynania, a okolice jej domu regularnie patroluje policja. Brigitte nie zamierza jednak się poddawać. Bez lęku odwiedza koczowiska uchodźców czekających na prom, który zabierze ich z Calais do Wielkiej Brytanii. – Kiedy ktoś mnie pyta, dlaczego oni wszyscy mają telefony komórkowe, odpowiadam: A ty nie masz komórki? Gdybyś uciekał z kraju, też zabrałbyś ze sobą telefon, by kontaktować się z bliskimi. Ale ludzie niczego nie rozumieją... – opowiada rozgoryczona kobieta.
- Zobacz film Ubrane przeważnie bez smaku, tandetne w każdym calu; pretensjonalne, nadużywające ciężkich perfum i odpustowych pomadek. Dziewczyny, które jakimś cudem wyrwały się z Polski, i zachowujące się w tak, jakby w Niemczech złapały byka za rogi. Uległe i podporządkowane mężczyznom. Często mylone z Rosjankami. Jednym słowem - tania kobieta do najcięższych zadań. Taki stereotyp Polki jeszcze ponad dekadę temu był w Niemczech na porządku dziennym. Niemki miały albo bardzo powierzchowne, a więc tylko poprawne politycznie relacje z imigrantkami - albo wręcz żywiły nieskrywaną awersję do pań innej narodowości. Czy dziś potrzebna jest jeszcze promocja pozytywnego wizerunku Polek za granicą? Zapytaliśmy Niemki, co tak naprawdę sądzą o Polkach. Efekt przeszedł nasze oczekiwania. Zobaczcie, co odpowiedziały!
- Zobacz film W Turcji coraz więcej tancerzy robi swoim koleżankom konkurencję, wykonując słynny "taniec brzucha". Męski taniec brzucha ma w tym kraju bogatą tradycję; był bardzo popularny w Imperium Osmańskim, ponieważ kobiety mogły występować tylko przed żeńską częścią publiczności. Tancerzy brzucha uważano za homoseksualistów, ale byli oni powszechnie akceptowani przez społeczeństwo. Niestety, później ten rodzaj sztuki zdominowały kobiety. Rewolucję i wielki powrót tańczących mężczyzn zawdzięczamy filmowi „Zenne Dancer”, który trafił do tureckich kin w 2012 roku. Historia dwóch tancerzy zapoczątkowała wielki renesans tej dawnej orientalnej sztuki tańca. - W tak konserwatywnych społeczeństwach jak tureckie na mężczyzn parających się tańcem brzucha wciąż patrzy się krzywym okiem - wyznaje Erhan Ay, tancerz. - Wiąże się to z pewnymi uprzedzeniami, a przecież moje życie seksualne to moja sprawa - dodaje.
- Zobacz film Kobiety ciężarne w Serbii coraz bardziej boją się porodów w szpitalach. Wiele noworodków umiera bowiem w dość tajemniczy sposób zaraz po porodzie, a rodzice informowani są o zgonie dziecka jedynie listownie. Wielu rodziców podejrzewa, że ich dzieci żyją, ale zostały uprowadzone i sprzedane. Biljana Todić w kwietniu 2014 roku urodziła syna. Kilka godzin później dziecka już nie było. „Myśl o tym, że ktoś inny go wychowuje, bardzo mnie boli” – mówi kobieta. Nic nie zapowiadało tak tragicznego obrotu wypadków. Chłopiec urodził się zdrowy i silny, a lekarz gratulował młodej matce. Dziecko zostało zabrane na salę noworodków, a następnego dnia Biljana otrzymała niepokojącą wiadomość: kiedy spała, jej syna przewieziono do kliniki w Belgradzie, bo rzekomo wystąpiły u niego poważne komplikacje. Wkrótce z Belgradu przysłano zdjęcia noworodka podłączonego do aparatury medycznej, które miały potwierdzić ciężki stan zdrowia chłopczyka. Ale Biljana od razu spostrzegła, że to nie jest jej dziecko... Po pewnym czasie z klinki nadeszła informacja o śmierci maleństwa wraz z aktem zgonu. Matce nie wydano zwłok, a jedynie zakomunikowano jej, że zostały pochowane w nieznanym miejscu. W Serbii regularnie znikają tysiące noworodków. Rodzice, których spotkał ten los, wspólnie próbują dociec prawdy. Przypuszczają, że za wszystkimi przypadkami podmiany i sprzedaży dzieci kryje się serbska mafia, współpracująca z lekarzami, pielęgniarkami i skorumpowanymi urzędnikami państwowymi. Uprowadzone dzieci dostają nową tożsamość i trafiają do bezdzietnych par na zachodzie Europy. Nic dziwnego, że wśród serbskich matek szerzy się strach. Sprawą zainteresował się ostatnio nowy rząd w Belgradzie. Czy uda się dociec prawdy?
- Zobacz film Dyrektor szkoły w Szczawnickich Baniach na Słowacji wprowadził do programu nauczania nowy, obowiązkowy przedmiot: sokolnictwo. Teraz uczniowie mają do czynienia z prawdziwymi orłami, sokołami i puchaczami. To dla nich szansa na zdobycie nowej profesji.
- Zobacz film Kryzys w Grecji nie ominął najbardziej intymnej ludzkiej sfery - śmierci. Klasyczne pochówki w grobach dziś są dziś... za drogie. W tej sytuacji Grecy szukają tańszych form żegnania bliskich. Takim rozwiązaniem jest na pewno kremacja. Niestety, w Grecji nie ma ani krematoriów, ani odpowiednich przepisów wykonawczych. Szczątki zmarłego trzeba wysyłać za granicę, by zostały tam spopielone. Na taki krok zdecydowała się Anastasia, która za pośrednictwem zakładu pogrzebowego wysłała ciało bliskiego zmarłego do Bułgarii. Procedura ta, choć możliwa do przeprowadzenia, jest kłopotliwa. To dlatego Grecy zawiązali obywatelską inicjatywę przeciwko zakazowi kremacji. Jak przekonują, jest o co walczyć: Grecja to skalisty kraj, gdzie ziemi na cmentarze jest bardzo mało. Ciało może leżeć w grobie tylko kilka lat, dopóki nie ulegnie rozkładowi. Potem szczątki trzeba ekshumować, by w tej samej mogile mogła spocząć kolejna osoba. Brak możliwości kremowania zmarłych może dziwić. Okazuje się jednak, że stoi za nim potężna grecka cerkiew prawosławna, która uważa spopielanie zwłok za sprzeczne z tradycją. – Cerkiew obawia się, że umożliwienie kremacji może być pierwszym krokiem w kierunku sekularyzacji i ograniczenia roli kościoła – wyjaśnia Tassos Kourakis, grecki wiceminister edukacji. – Ale o to właśnie chodzi! O kremacji zmarłych powinno decydować jedynie państwo i jego obywatele. – Z ministrem zgadzają się przedsiębiorcy pogrzebowi. – Wiele osób uważa, że kościół za bardzo miesza się w życie prywatne – mówią. Dodajmy, że w Grecji uchwalono ustawę zezwalającą na kremację, ale jest ona – nomen omen – martwa. Dopóki nie ruszy budowa pierwszego greckiego krematorium, nie ma sposobu jej egzekwowania.
- Zobacz film Po wojnie w Czeczenii wielu Czeczenów uciekło z kraju i otrzymało azyl polityczny na Zachodzie. Ale czy są tu bezpieczni? Okazuje się, że długie ramię moskiewskiego reżimu dosięga ich nawet na emigracji... Said-Emin Ibragimow, były minister komunikacji Czeczenii, od dłuższego czasu mieszka we Francji. Pewnego dnia, kiedy wybrał się na ryby, został zaatakowany przez nieznanych napastników. Mężczyźni zaciągnęli Ibragimowa do lasu i tam brutalnie torturowali, bijąc go metalowym prętem. Były członek rządu Czeczenii jest pewien, że oprawcami byli funkcjonariusze rosyjskich służb specjalnych. – Od dawna otrzymywałem pogróżki – wyznaje. Powód? Ibragimow wniósł skargę na Władimira Putina do trybunału w Hadze. Nie zamierza jej jednak wycofać, bo – jak mówi – prezydent Rosji musi odpowiedzieć za zbrodnie wobec czeczeńskiego narodu. Niestety, Ibragimow nie ma na Zachodzie zbyt wielu sojuszników. Mężczyzna z goryczą opowiada o europejskich instytucjach, które nie kwapią się do rozpatrywania składanych przezeń skarg. Szczególnie boli go obojętność ze strony Rady Europy, której przekazał obszerne informacje na temat krwawej pacyfikacji Czeczenii. Rada nie chce jednak „przerywać dialogu z Rosją”. Oprócz Ibragimowa, do Francji uciekło około 30 tysięcy Czeczenów. Wszyscy oni żyją w strachu przed służbami Putina. – Jesteśmy na liście rosyjskiego wywiadu. Próbuje się nas zmusić do powrotu do kraju groźbami, a nawet stosowaniem przemocy fizycznej – mówi dziennikarka Galia Ackerman. Próby zastraszania Czeczenów żyjących na emigracji przynoszą rezultaty. Żadna z ofiar napadów nie ma odwagi złożyć skargi. Napady te mają jedną wspólną cechę: ich sprawcy wciąż pozostają bezkarni – podobnie jak ich wielki mocodawca, Władimir Putin.
- Zobacz film Z żadnego europejskiego kraju nie wyjechało na wojnę do Syrii tylu zradykalizowanych muzułmanów, co z Belgii. Ci, którzy zostali, niechętnie rozmawiają z dziennikarzami. Tylko nieliczni otwarcie mówią o swojej frustracji, spowodowanej decyzją ich znajomych. „Mogą wrócić martwi”, „Jestem przeciwny takim wyjazdom” – to opinie młodych wyznawców islamu, którzy – choć pochodzą z religijnych rodzin – nie dali się omamić fałszywym prorokom. - Ci chłopcy naprawdę uwierzyli, że muszą walczyć. Dżihad stał się dla nich ideałem i celem życia - mówi Moad El Boudaati. On sam miał szczęście: jego rodzice zawsze powtarzali mu, że nie istnieje coś takiego jak święta wojna. Umiarkowani muzułmańscy duchowni w Belgii też ubolewają nad radykalizacją nastrojów wśród młodych ludzi. Starają się im pomóc m.in. poprzez media społecznościowe, oferując możliwość rozmowy i wsparcie psychologiczne. Ale fanatyczni muzułmanie nie dyskutują z użyciem argumentów. Radykalni kaznodzieje wabią młodych obietnicami, że po zwycięstwie będą rządzić kalifatem w Belgii. Taką retorykę stosuje organizacja terrorystyczna „Shariah for Belgium”, werbująca na syryjski front. Niestety, belgijskie władze zachowują się wyjątkowo pasywnie wobec radykalnego islamu. Dopiero od niedawna w Belgii mówi się o potrzebie integracji społeczności muzułmańskiej z resztą obywateli. - Ci młodzi ludzie nie wstali pewnego dnia z łóżka z myślą „Pojedziemy walczyć do Syrii!” Oni już od dawna czuli się odtrąceni przez belgijskie społeczeństwo – przekonuje Moad. Czy szybka i skuteczna integracja może okazać się antidotum na hasła głoszone przez ekstremistów?
- Zobacz film Żyjemy w starzejącym się społeczeństwie. W „Angel Radio” średnia wieku DJ-ów to... 75 lat! By walczyć z samotnością i odizolowaniem, seniorzy z Portsmouth założyli własną stację radiową.
- Zobacz film Fascynował bez użycia słów; oczarowywał, rozśmieszał i rozczulał. Charlie Chaplin – prywatnie i zawodowo. Wkrótce w dawnej posiadłości artysty w Szwajcarii swoje podwoje otworzy zwiedzającym niezwykłe muzeum "Świat Chaplina".
- Zobacz film W rumuńskiej delcie Dunaju mafijne organizacje czerpią ogromne zyski z nielegalnych połowów jesiotra. Jego ikra, czyli kawior, osiąga horrendalne ceny. Kłusownicy, z którymi walczą strażnicy z rezerwatu i policja, nie zważają na zakazy. Nie cofają się nawet przed stosowaniem przemocy wobec tych, którzy mogą im przeszkadzać. Ich aktywność jest tak wielka, że jesiotrom w delcie grozi wymarcie, chociaż żyły spokojnie w tych wodach przez 200 milionów lat.
- Zobacz film Przyjechały z miasta leżącego na linii frontu. Przez miesiąc odpoczywały od wojennego koszmaru, od widoku walczących oddziałów, czołgów, karabinów… Trzydzieścioro dzieci z Mariupola spędziło w Niemczech zimowe ferie. Było to możliwe dzięki inicjatywie chrześcijańskiej organizacji charytatywnej „Błękitny krzyż”. „Niemcy w porównaniu z Ukrainą to bardzo szczęśliwy kraj” – mówi 16-letni Daniel. Codzienność, do której wraca, jest naznaczona brutalnymi realiami wojny. Przy akompaniamencie wybuchów i wystrzałów dzieci idą do szkoły, a dorośli do pracy. Mama Daniela, cierpiąca na raka w ostatnim stadium, jest pozbawiona opieki medycznej. Opowieści syna o Niemczech są dla niej niczym bajka o innym świecie…
- Zobacz film Jeszcze niedawno Drezno – miasto okrutnie doświadczone przez historię – było symbolem pojednania. Dziś jest matecznikiem ruchu PEGIDA (Patrioci Europy przeciw Islamizacji Zachodu). Jego członkowie mówią, że występują przeciw radykalnemu islamowi, czy jednak w istocie nie jest tak, że ich sprzeciw budzi wszystko, co obce? Demonstracje PEGIDY odbywają się od kilku miesięcy, niemal w każdy poniedziałek. Protestujący głośno wyrażają swoją niechęć wobec mediów (którym zarzucają kłamstwo), polityków, a nawet Amerykanów, którzy – ich zdaniem – ciągle są cichymi okupantami Niemiec. Na demonstracjach i atmosferze agresji traci branża turystyczna: w drezdeńskich hotelach i pensjonatach spada liczba rezerwacji. Nienawiść, jaką szerzą w mieście zwolennicy PEGIDY, niepokoi przedstawicieli muzułmańskiej społeczności. Anas Ajaj, imam i naukowiec, w Dreźnie znalazł drugą ojczyznę. On i jego żona nie mogą zrozumieć, skąd wzięła się ta nagła, wezbrana fala agresji. – Ludzie myślą, że wszyscy obcokrajowcy, a zwłaszcza muzułmanie, mogą być równie niebezpieczni co ekstremiści. To nieprawda – mówi mężczyzna. Z takim poglądem utożsamia się też wielu rodowitych Niemców, w tym fotograf Günter Starke: – Dokąd nas to wszystko zaprowadzi? Oby to niezadowolenie nie przybrało formy przemocy i gwałtu zamiast pokojowego dialogu.
- Zobacz film Radio Wolna Europa - które swój rozkwit przeżywało w okresie zimnej wojny - znów w walce z kłamliwą propagandą. Rozgłośnia rozpoczęła emisję programu informacyjnego w języku rosyjskim. Kieruje go przede wszystkim do krajów nadbałtyckich, by mieszkający tam Rosjanie mieli dostęp do obiektywnych, wyważonych informacji. To właśnie do nich adresowana jest audycja "Dzisiejsze czasy", nadawana z czeskiej Pragi.
- Zobacz film W Albanii wciąż obowiązuje starotestamentowa zasada „oko za oko, ząb za ząb” – i praktykowane są średniowieczne rytuały. W biednym górskim regionie tego kraju do dziś stosowane jest starodawne prawo obyczajowe, którego częścią jest obowiązek dokonywania krwawej zemsty w sporach rodzinnych. Skłócone klany toczą tu ze sobą brutalne walki. Kiedy ktoś zginie, należy go pomścić, przelewając krew mężczyzny lub chłopca z wrogiej rodziny… Z barbarzyńską praktyką wendetty próbują walczyć dwie szwajcarskie zakonnice pracujące w Albanii, siostry Christina i Michaela. „To wielkie nieszczęście tego kraju” – mówią. Zakonnice otworzyły mały klasztor, w którym udzielają pomocy medycznej i duchowej wszystkim wplątanym w wojnę klanów. Raz w tygodniu zabierają też do siebie chłopców, którym grozi krwawa zemsta. W klasztorze mogą oni liczyć na chwilę wytchnienia, śmiechu i zabawy, ponieważ na co dzień muszą się ukrywać z obawy przed napastnikami. Ten krótki odpoczynek naznaczony jest jednak niepewnością jutra: żaden z chłopców nie wie, czy go dożyje… Siostry Christina i Michaela mają świadomość, że im też grozi niebezpieczeństwo. W każdej chwili mogą zostać zaatakowane przez mścicieli poszukujących chłopców, którym zakonnice udzieliły pomocy. Godzą się jednak ze swoim losem. „W razie napadu jesteśmy całkowicie bezbronna; liczymy tylko na pomoc Bożą” – mówią.
Grecja. Kryzys dosięga zmarłych
Kryzys w Grecji nie ominął najbardziej intymnej ludzkiej sfery - śmierci. Klasyczne pochówki w grobach dziś są dziś... za drogie. W tej sytuacji Grecy szukają tańszych form żegnania bliskich. Takim rozwiązaniem jest na pewno kremacja. Niestety, w Grecji nie ma ani krematoriów, ani odpowiednich przepisów wykonawczych. Szczątki zmarłego trzeba wysyłać za granicę, by zostały tam spopielone. Na taki krok zdecydowała się Anastasia, która za pośrednictwem zakładu pogrzebowego wysłała ciało bliskiego zmarłego do Bułgarii.
Procedura ta, choć możliwa do przeprowadzenia, jest kłopotliwa. To dlatego Grecy zawiązali obywatelską inicjatywę przeciwko zakazowi kremacji. Jak przekonują, jest o co walczyć: Grecja to skalisty kraj, gdzie ziemi na cmentarze jest bardzo mało. Ciało może leżeć w grobie tylko kilka lat, dopóki nie ulegnie rozkładowi. Potem szczątki trzeba ekshumować, by w tej samej mogile mogła spocząć kolejna osoba.
Brak możliwości kremowania zmarłych może dziwić. Okazuje się jednak, że stoi za nim potężna grecka cerkiew prawosławna, która uważa spopielanie zwłok za sprzeczne z tradycją. – Cerkiew obawia się, że umożliwienie kremacji może być pierwszym krokiem w kierunku sekularyzacji i ograniczenia roli kościoła – wyjaśnia Tassos Kourakis, grecki wiceminister edukacji. – Ale o to właśnie chodzi! O kremacji zmarłych powinno decydować jedynie państwo i jego obywatele. – Z ministrem zgadzają się przedsiębiorcy pogrzebowi. – Wiele osób uważa, że kościół za bardzo miesza się w życie prywatne – mówią.
Dodajmy, że w Grecji uchwalono ustawę zezwalającą na kremację, ale jest ona – nomen omen – martwa. Dopóki nie ruszy budowa pierwszego greckiego krematorium, nie ma sposobu jej egzekwowania.