Demonstranci w Doniecku: Nikt nam nie płaci za to, że tu jesteśmy

Prorosyjscy demonstranci kontynuują okupację budynku administracji regionalnej w Doniecku na wschodzie Ukrainy. Protestujący utworzyli prowizoryczne barykady zbudowane z opon, cegieł i drutów kolczastych. Wywiesili też transparenty, na których widnieją hasła i ostrzeżenie, by USA i Europa trzymały ręce z dala od Ukrainy. „Ludzie będą tu do końca. Nie ma takiej armii na Ukrainie, która mogłaby ich przepędzić. To są normalni ludzie, nikt nie płaci im za to, że tu są" - powiedział jeden z protestujących.

W ciągu ostatnich kilku dni siły prorosyjskie przejęły kilkanaście urzędów we wschodniej Ukrainie, zastępując flagi ukraińskie rosyjskimi. Wzdłuż wschodniej granicy Rosja zgromadziła dziesiątki tysięcy żołnierzy.

Zachodnie rządy oskarżają Moskwę o podsycanie niepokojów. Obawiają się, że widmo rozlewu krwi może zostać użyte jako pretekst do rosyjskiej inwazji i że może dojść do powtórki wydarzeń z Krymu.

Niezdolność ukraińskiego rządu do stłumienia prorosyjskiej rebelii została potwierdzona przez decyzję pełniącego obowiązki prezydenta Ołeksandra Turczynowa. Zaproponował on włączenie sił pokojowych ONZ w operację antyterrorystyczną przeciwko separatystom na wschodzie Ukrainy.
Dodano: Wtorek, 15 kwietnia 2014 (11:20)
Źródło: INTERIA.TV- © 2014 Associated Press
Więcej na temat:zamieszki na Ukrainie
Reklama