Bycie katolikiem w tym kraju wymagało odwagi

Ten rok jest dla birmańskich katolików wyjątkowy: uroczyście świętują oni 500-lecie swojej obecności w tym azjatyckim kraju. Wolnością wyznawania swojej religii cieszą się jednak dopiero od niedawna: przez wiele lat prześladowała ich tamtejsza dyktatura wojskowa. Po upadku junty, której rządy definitywnie zakończyły się w 2011 r., Kościół katolicki w Birmie nie musi się już obawiać represji.

Oprócz uroczystości rocznicowych, katolicy w Birmie świętowali jeszcze jedno ważne dla nich wydarzenie. Papież Franciszek wyniósł w tym roku na ołtarze pierwszego birmańskiego świętego. To kapłan Ngei Ko Latet, zamordowany w 1950 r. Młody misjonarz zginął w krwawych czasach wojny domowej tylko za to, że był katolickim księdzem. Jego szczątków nigdy nie odnaleziono - oprawcy księdza, antyrządowi rebelianci, włożyli jego ciało do worka i wrzucili do rzeki. Wraz z birmańskim kapłanem zginął wówczas włoski duchowny Mario Vergara. Przez wiele lat junta starała się wymazać pamięć o męczennikach. Dziś katolicy w Birmie wreszcie mogą czerpać z tych postaci duchową siłę. Jedyne, czego się teraz obawiają, to coraz radykalniejszy buddyjski nacjonalizm.
Dodano: Wtorek, 30 grudnia 2014 (09:54)
Źródło: INTERIA.TV- AFP
Więcej na temat:Birma | katolicyzm
Reklama