Rzecznik Finansowy: Frankowicze nie wiedzieli, co robią. Banki były pazerne, a umowy zbyt trudne

„Banki chciały jak najwięcej zarobić, a ludzie chcieli jak najmniej płacić. Chciwość jest tu cechą obydwu stron. Banki były pazerne, podchodziły z potrzebą dużego zysku i wszystkie elementy umowy były niekorzystne i czasami oszukujące, nieuczciwe” – mówi o kredytach frankowych gość Kontrwywiadu RMF FM, Rzecznik Finansowy Aleksandra Wiktorow. Jej zdaniem, napisanie dobrej ustawy o pomocy dla frankowiczów „byłoby bardzo trudne”. „Nie wyobrażam sobie, kto mógłby to w jednym miejscu napisać” – mówi Rzecznik Finansowy. Jej zdaniem prezydent może napisać ogólną ustawę, ale później każdy bank i tak miałby inne zasady. Wiktorow uważa, że rozwiązaniem mogłoby być zawieranie ugody przez określone grupy za pośrednictwem UOKiK-u. Wiktorow pytana o to, jak rozwiązać problem kredytów we frankach odpowiada, że „banki trochę więcej powinny wziąć na siebie, bo klienci nie do końca wiedzieli, co robią. Banki nie przekazywały im informacji”. Rzecznik Finansowy dodaje, że umowy były zbyt trudne. „Pisali, że okresowo będą coś przeliczać. Ale według jakich zasad? Klient powinien to wiedzieć, banki takich informacji nie udzielały, a kurs waluty był ustalany przez zarząd” – mówi Wiktorow. Dodaje: „Nawet nasi specjaliści analizując nie do końca zawsze wiedzieli, co jest zapisane w umowie”. Przewalutowanie kredytów po kursie, po którym były brane? „Ci, którzy brali po 2 złote, byliby bardzo uprzywilejowani. To nie jest dobre rozwiązanie” – odpowiada gość RMF FM. Zdaniem Wiktorow „dopuszczalna pomoc dla franowiczów jest taka, żeby nie mieli lepiej, niż złotowi”. Pytana o przewalutowanie po „kursie sprawiedliwym” odpowiada, że dla jednego dany kurs jest sprawiedliwy dla innego nie. „Obie strony chciały zyskać, więc również obie strony powinny się podzielić stratami” – ocenia gość Kontrwywiadu.
RMF