W Małopolsce bezpieczniej

Od kilku lat w Polsce intensywnie rozwija się system teletransmisji danych kardiologicznych. Ciągle rośnie liczba stacji odbiorczych w szpitalach i ambulansów wyposażonych w sprzęt do przesyłania zapisu EKG. Jednak w Małopolsce dotychczas te możliwości były bardzo ograniczone. Po kilkunastu miesiącach przygotowań udało się w końcu, w sposób unikalny na skalę krajową zrealizować projekt włączenia jednostek systemu ratownictwa całego województwa do ogólnopolskiej sieci telemedycyny ratunkowej Lifenet.

Marcin Kuta o nowej sieci telemedycyny ratunkowej

Po kilkunastu miesiącach przygotowań udało się realizować w Małopolsce projekt włączenia jednostek systemu ratownictwa całego województwa do ogólnopolskiej sieci telemedycyny ratunkowej Lifenet. Oznacza to, że po raz pierwszy w Polsce, jednoczasowo i kompleksowo na obszarze województwa zbudowano system przesyłu danych zarówno po stronie nadawczej jak i odbiorczej w oparciu o jedną platformę informatyczną. Doposażono lub wymieniono defibrylatory we wszystkich 112 karetkach systemu ratowniczego Małopolski na takie, które umożliwiają transmisję zapisu EKG. Również w 10 pracowniach hemodynamiki małopolskich szpitali zainstalowano urządzenia odbierające sygnał EKG, umożliwiające także bezpośredni kontakt z ratownikiem lub lekarzem w miejscu zdarzenia. Cechą wyróżniającą małopolski system jest możliwość komunikacji ratowników z dowolnie wybraną, a nie tylko z najbliższą pracownią hemodynamiki, wpływ pacjenta na wybór szpitala oraz automatyzm czynności wynikający z działań w jednym systemie co zmniejsza prawdopodobieństwo błędów. Liderem projektu z upoważnienia Zarządu Województwa Małopolskiego został Marcin Kuta - wiceprzewodniczący komisji zdrowia Sejmiku i jednocześnie dyrektor jednego ze szpitali, na którym spoczywała odpowiedzialność za całość przedsięwzięcia.

Aby pacjent miał szansę na szybkie odzyskanie zdrowia, powinien trafić pod opiekę kardiologa/hemodynamisty najlepiej w przeciągu godziny od wystąpienia pierwszych objawów. W przeszłości cała procedura trwała znacznie dłużej. Pacjent był najpierw transportowany na Izbę przyjęć najbliższego szpitala bądź do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, gdzie wykonywane było badanie EKG. Dopiero wówczas telefonicznie i ustnie opisywano interpretację zapisu lekarzowi dyżurującemu w ośrodku kardiologii inwazyjnej. Po zakwalifikowaniu pacjenta do leczenia inwazyjnego, transportowano go na odpowiedni oddział. Obecnie wszystkie te etapy są pomijane, oszczędzając 60-120 minut w najbardziej kluczowym dla życia pacjenta
Dodano: Poniedziałek, 21 października 2013 (11:47)
Źródło: Anna Daraż- Interia.tv
Więcej na temat:atak serca
Reklama