Przerażające miejsce. Było świadkiem kaźni setek niewolników

Na amerykańskim Starym Południu nie brakuje plantacji pamiętających czasy sprzed wojny secesyjnej. Wiele z nich można zwiedzać - ale wycieczki te skupiają się na historii opowiadanej z perspektywy "białych panów". Turyści spacerują po rezydencjach plantatorów, podziwiają zachowane, wspaniałe suknie ich małżonek czy zgromadzone tam dzieła sztuki - ale rzadko kiedy pochylają się nad losem niewolników, którzy żyli, pracowali i umierali na plantacjach.

Plantacja Whitney w Luizjanie to miejsce niezwykłe, zrywające z jednostronną wizją historii - i zapraszające do bolesnej wycieczki w przeszłość. Dawny teren, na którym uprawiano indygowiec i trzcinę cukrową, zamieniono w muzeum pod otwartym niebem. Zwiedzający oglądają domki niewolników; czytają wypisane na pomnikach imiona tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci, którzy zakończyli tutaj swoje życie; poznają warunki, w jakich pracowali, mieszkali i spali - a także wyrafinowane metody zadawania im cierpienia, np. za próbę ucieczki.

- Chcemy, aby w tym miejscu do głosu dochodził duch człowieczeństwa. Nawet jeśli ty sam nie ponosisz odpowiedzialności za niewolnictwo, to i tak każdy z nas ma powód do smutku. Wszyscy wiemy, że niewolnictwo było czymś straszliwym - i wszyscy możemy tutaj nad tym ubolewać - mówi twórca muzeum na plantacji Whitney, John Cummings.
Dodano: Wtorek, 12 maja 2015 (14:48)
Źródło: INTERIA.TV- © 2015 Associated Press
Więcej na temat:niewolnictwo | USA | Luizjana
Reklama